„Ja i mój dzik”, „Ja i mój papież”, „Ja i moja wódka”. Nie, nie są to tytuły dzieł polskiej kinematografii. Tak zwą się satyryczne konkursy fotograficzne na Facebooku, które rozbawią cię do łez – gwarantuję.
Konkurs – element kampanii marketingowej
Każdy, kto ma więcej niż 100 znajomych na Facebooku, doskonale wie jak ważną jego częścią są konkursy. Jest ich więcej niż hipsterów na Placu Zbawiciela w Warszawie – mnóstwo! Te najbardziej pospolite są elementem kampanii marketingowych małych i średnich przedsiębiorstw. Jeśli udostępnimy wskazany post, zdjęcie, napiszemy komentarz, podskoczymy, klaśniemy dłońmi i staniemy na głowie, mamy szansę wygrać produkt danej firmy. Zwykle jest to jakiś ciuch z logotypem, płyta kieleckiego rapera albo bulwersujący oryginalnością case do telefonu. Nierzadko zdarza się, że tylko kilka osób bierze udział w zabawie, więc prawdopodobieństwo zgarnięcia nagród jest bardzo duże.
Do wygrania tysiące iPhonów i inne ściemy
Niestety, jest też druga strona facebookowych konkursów. Ta, która dawno powinna upaść, a jakimś cudem wciąż dobrze prosperuje. Notorycznie na wallu wyświetlają mi się anonimowi Janusze Biznesu, którzy za share’a obiecują nowego Merca A Klasę, albo jednego z 50000 lekko zarysowanych iPhonów 7. Średnio raz na tydzień jestem też dodawany do spamerskich grup, w których – ponownie – można wygrać tegorocznego flagowca. Jedyne, co trzeba zrobić, to poinformować o rozdawnictwie określoną ilość swoich przyjaciół. Najlepiej, żeby ci zrobili to samo, a jeszcze kolejni także powielili ten krok.
Czy ktoś kiedyś widział lub słyszał obiecywane smartphony i samochody? Oczywiście, że nie. Organizatorom takich pseudo-konkursów bynajmniej nie zależy na pozytywnych opiniach internautów. Ich jedynym celem jest zdobycie powierzchni reklamowej i wysokich zasięgów. Statystyka = piniondz. Co z tego, że budują ją dwunastoletnie dziewczynki, które w świetle prawa nie powinny jeszcze korzystać z Facebooka oraz naiwni rodzice millenialsów nieogarniający powszechności tego typu fars w mediach społecznościowych.
Konkursy fotograficzne: zabawne zdjęcia i wyścig po popularność
Kilka dni temu internet zalał wysyp niespotykanej wcześniej formy facebookowych konkursów. Paradoksalnie, pomimo tego, że nie można w nich wygrać totalnie nic, to robią ludziom więcej dobrego, niż korzyści materialne. Przyszedł czas na fotografię – wstawianie jak najwymyślniejszych, jak najśmieszniejszych zdjęć, które jednocześnie są zgodne z motywem przewodnim zabawy. Wszystko po to, aby poprawić innym humor. Przykładowo: „Konkurs Fotograficzny Patologiczny” śledzi 23 tysiące osób, a internauci zgłosili do niego prawie tysiąc grupowych zdjęć Sebixów, Karyn wymachujących w negliżu wachlarzami z banknotów oraz mocno podchmielonych osób. Kolejny, konkurs fotograficzny „Ja i mój Dzik”, śledzi 34 tysiące osób. Wśród zdjęć zabiegających o lajki jest niekwestionowana gwiazda internetu, rudobrody mężczyzna z browarem w ręku, który został uwieczniony będąc wtulonym w bratnią duszę z rodziny świniowatych. Ta fotka obiegła internet.
I wiecie co? Przeglądając niektóre prace konkursowe naprawdę idzie się uśmiechnąć. Pewnie, nie jest to wygórowana rozrywka. Ale jeśli mam wybierać między nią, a wykorzystywaniu naiwnych ludzi, którzy są nieobeznani w internetach, to moja decyzja wydaje się być oczywista.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
A gdzie reszta?
A gdzie reszta?