W zeszłym roku z wielką pompą i rozmachem, w duchu miłości i szczęścia nasz Wielki Google (czyt. G$$gle) przedstawił projekt. Projekt, który miał w domyśle zrewolucjonizować internet na świecie. Idea była ze wszech miar słuszna i bardzo Microsoftowa. Chodziło o przejęcie w swoje dobrotliwe ręce całego ruchu z komunikatorów, pakietów biurowych, poczty i czego tylko tam jeszcze. Taka mała próba puczu i odbicia terenów FaceBooka.
Przyznam się szczerze, że próbowałem zrozumieć jak i po co korzystać z tego „wspaniałego” narzędzia. Zaproszenie dostałem jako jeden z pierwszych beta-testerów. Pełen chęci do darmowej pracy dla Giganta w roli testera, starałem się z tego cuda skorzystać. Namawiany przez kolegów z fabryki, obserwowałem jak inni też próbują swoich sił. Ale przyznam się szczerze, nie udało mi się przekonać do tego narzędzia. Trudne, skomplikowane, potężne. Chyba nawet za bardzo. Zostałem przy Skype, mailu i telefonie.
Dzisiaj Google poinformowało na swoim blogu, że mimo wielu zwycięstw, olbrzymiego zaangażowania, licznych fanów i przełomowej technologii postanowiło zatrzymać pracę nad dalszym rozwojem Google Wave. Fanów uspakaja, do końca roku Wave będzie działało. Potem się zobaczy, co dalej.
Ze smutkiem ale także z pewną ulgą pożegnaliśmy zatem Wielką Rewolucję. Kolejny raz sprawdziły się moje teorie – „wielcy” nie potrafią powtórzyć swoich sukcesów. Bo w znacznym stopniu były one efekty przypadku i szczęścia bycia w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu (Nasza Klasa, GG, Wykop, Fotka, Allegro).
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
[…] Koniec Google Wave […]